Wyzwania stojace przed nami
Termin, w którym jedziemy nie jest optymalny. Wiemy o tym od samego początku, ale mimo to jest to tak dobra okazja na wyjazd, że szkoda z niej nie skorzystać. Problem stanowi pora monsunowa, która w Nepalu trwa mniej więcej od początku lipca do połowy września, a czasami nieco dłużej. Chmury niosące parę wodną znad Oceanu Indyjskiego zatrzymują się wtedy na stromych południowych zboczach Himalajów przynosząc rekordowe opady.
Ponadto górskie szlaki opanowuje wtedy plaga pijawek, które jak wynika z relacji Pauliny, „najlepiej przypalać, żeby odpadły”. Nie wspominając już o komarach, których niewinne ukłucie może zakończyć się malarią.
W Nepalu znajdują się co prawda obszary bezmonsunowe, położone w cieniu opadowym za wysokimi górami (takie jak Dolpo czy Mustang), ale niestety dostęp do nich jest mocno ograniczony przez nepalskie władze. Do Mustangu może wjechać jedynie 1000 turystów rocznie. Ponadto muszą być oni uczestnikami zorganizowanych wypraw, co sprawia, że póki co wjazd na te obszary na rowerze pozostaje czystą abstrakcją.
Dlatego też pozostaje nam przygotować się na najgorsze możliwe scenariusze pogodowe i odłożyć wizytę w najbardziej deszczowych rejonach (takich jak Pokhara) na koniec naszego wyjazdu, gdy intensywność i częstotliwość opadów zmaleje.
22 sierpnia, 2010 - 21:17
Pijawki – uważajcie gdzie sikacie chłopaki!
23 sierpnia, 2010 - 11:19
a raczej uwazajcie na to drugie 🙂