Przygotowania do wyprawy
Wyprawa rowerowa w Himalaje to nie przelewki, więc wymagała od nas kilkumiesięcznych przygotowań obejmujących 4 podstawowe kwestie: gromadzenie informacji o Nepalu, załatwienie spraw formalnych (wizy, szczepienia, bilety, ubezpieczenie), przygotowanie roweru oraz skompletowanie potrzebnego oraz zoptymalizowanego rozmiarowo i wagowo bagażu.
Ostatnia z tych kwestii była chyba najtrudniejszą, bo zabranie jednej rzeczy za mało może znacznie utrudnić podróż, a z drugiej strony każdy nadmierny kilogram odczujemy w nogach i na plecach. Na plecach, gdyż zdecydowaliśmy się jechać z plecakami, co wiele osób dziwi. My jednak jesteśmy przekonani, że w ten sposób będziemy bardziej mobilni i wyciągniemy z jazdy dużo więcej przyjemności. Co tu dużo pisać, radość z jazdy rowerem górskim po nepalskich bezdrożach jest bezcenna i to nie tylko w reklamie MasterCard.
Ostatecznie nasze plecaki będą ważyć po około 12 kg, czyli tylko 2 kg więcej niż miało to miejsce rok temu podczas mojej samotnej wycieczki po Macedonii. Zdjęcie obok przedstawia 90% rzeczy, które będziemy mieć ze sobą. Zobaczcie też na fotkę z oficjalnego warzenia bagażu. Tym razem zrezygnowałem z oficjalnego warzenia samego siebie (zrobiłem tak przed Tajwanem), bo niezależnie od tego czy przytyję, czy schudnę, mama i tak będzie narzekać, jaki to ze mnie szczypiorek 😉
Warto też wspomnieć o przygotowaniach spraw formalnych: agentach firm ubezpieczeniowych (którzy zręcznie przekonywali, że ich polisa zapewni natychmiastowe pokrycie kosztów, gdy z treści ogólnych warunków ubezpieczenia wynikało, że pokrycie kosztów otrzymamy dopiero po powrocie do kraju) oraz przede wszystkim pracownikach ambasady Indii, którzy dali nam przedsmak bariery kulturowej, która nas czeka. Na długo zapamiętam urzędnika, który 4-krotnie na placach liczył, jaki miesiąc będzie za 3 miesiące 😉
Same rowery także wymagały przygotowania. Dokładniejszego przeglądu dokonał Grzesiu (choć zostawiłem mu centrowanie kół na nieco później, bo w końcu co będziemy robić podczas dwudniowego przejazdu pociągami i autobusami z Delhi do Katmandu?). Zainstalowaliśmy kilka komponentów dla zwiększenia wytrzymałości sprzętu, a także zabraliśmy ze sobą spory zestaw części zamiennych. Kto wie, jakie problemy techniczne mogą nas spotkać w kraju, gdzie przeciętny rower ma o 26 przełożeń mniej niż nasze…
Kontrowersje budziło też oklejanie rowerów taśmą izolacyjną. Gdy pojechałem takim rowerem na maraton w Głuszycy, część osób przyglądało się mojemu „zabandażowanemu” Scottowi ze sporym zaciekawieniem, doszukując się w nim sylwetki prototypowego modelu jednej z wiodących marek na nadchodzący sezon. Zapytany o prototyp nie próbowałem nawet wyprowadzać innych zawodników z błędu 🙂 Ogólnie rzecz biorąc osoby znające sprawę uznały rower za oszpecony i wręcz brzydki. Mam nadzieję, że za taki uzna go też potencjalny nepalski lub indyjski złodziej i zostawi go w spokoju.
18 sierpnia, 2010 - 23:09
Baardzo praktyczny jest Twój blog!!! i widać że napał na Nepal jest duży, powodzenia!
20 sierpnia, 2010 - 15:39
Dzięki, napalam się już trzeci rok 😉 Już tylko tydzień pozostał do przybycia do Kathmandu!