Mialem stracha…
Wiele emocji dostarczyły mi i mojej rodzince Turkish Airlines, które zagubiły bagaż rodziców, a także nasze, przygotowane już na Nepal, plecaki. Cała sytuacja miała miejsce na skutek opóźnienia samolotu z Pragi do Stambułu, którym lecieli. Musieli się z niego pośpiesznie przesiadać do Szanghaju i o ile sprinterskie talenty mamy, taty i barta pozwoliły im się przesiąść na czas, o tyle szybko przekładane bagaże poleciały w innym niż zakładany kierunku.
Sytuacja początkowo nie wyglądała aż tak źle, jak by się mogło wydawać. Ja przyleciałem do Szanghaju kilka godzin wcześniej i mogłem podzielić się z tatą i bratem ciuchami. Miałem też część kosmetyków. Następnego dnia nie mieliśmy też problemów z kupieniem mamie tymczasowych ubrań. Jednak dwa dni później, gdy bagaż nie przychodził byłem już zaniepokojony. Tym bardziej, że po telefonach na lotnisko oraz do biura Turkish Airlines w Stambule dowiedziałem się, że nasz bagaż nie został nadal odnaleziony.
Trudno opisać chwilę, gdy trzeciego dnia zostaliśmy poinformowani w recepcji, że nasze torby już są na miescu! Jeszcze chwilę wcześniej z trudem godziłem się z myślą, że być może w Chinach będę musiał raz jeszcze kompletować bagaż na wyprawę.